Cyrk w mieście

Oceń ten artykuł
(78 głosów)
Cyrk Korona w Skierniewicach, fot. D.Ciesielski Cyrk Korona w Skierniewicach, fot. D.Ciesielski

 W ostatnią środę, 2 kwietnia, zawitał do Skierniewic jeden z czołowych polskich cyrków – Cyrk Korona. Zaskoczył skierniewicką widownię nowych spektaklem pt. „Kamera – Akcja”, w ramach którego zgromadzona publiczność mogła zobaczyć artystów oraz wielbłądy, konie, psy, kucyka i inne zwierzęta. W rolę reżysera wcielił się Mr Chap (Janusz Russek – znany i ceniony komik).

 Cyrk, występy magików, kuglarzy, klaunów, żonglerów, wędrownych artystów już od starożytności były w centrum zainteresowania publiczności. Magia przedstawień, baśniowość, gra świateł, kolorystyka strojów oraz ich fantazyjność, umiejętności artystów przyciągają ludzi. Spektakle cyrkowe stają się też epizodami filmowymi. Tak było w przypadku filmu „Magneto” Jana Jakuba Kolskiego z 1993 roku, w epizodzie którego występował Cyrk Kometa z tytułowym bohaterem przyciągającym metale Józefem Magneto, czy też w przypadku filmu dokumentalnego „Cyrk ze złamanym sercem” w reżyserii Marka Tomasza Pawłowskiego z 2009 roku, który prezentuje losy artystów z Cyrku „Bojaro”. Cyrk, jak wiadomo, jest objazdowy, a to powoduje, że staje się w mieście atrakcją danego dnia, miesiąca, a czasem nawet roku. Cyrk dla społeczeństwa stanowi jakby oderwanie się od codzienności, daje możliwość przeniesienia się po trosze w bajkowy świat dzieciństwa.

    Cyrk Korona należy do czołowych cyrków w Polsce. Został założony przez Panią mgr Lidię- Król Pinder oraz Thomasa Pindera w 1993 roku i działa nieprzerwanie do dzisiaj. Jednak tradycja tego cyrku obejmuje siedem pokoleń rodziny, a jego korzenie dosięgają czasów epoki romantyzmu. Dziadkowie Pani Lidii Pinder byli właścicielami cyrku „Arena” do lat 50-tych XX wieku, czyli do momentu upaństwowienia wszystkich cyrków w Polsce. Pani Lidia Król-Pinder jest absolwentką AWF w Warszawie, jest m. in. akrobatką, instruktorką tańca i gimnastyki artystycznej.

   Już we wtorek w nocy 1 kwietnia pierwsze tabory cyrkowe zjechały na plac osiedla Widok przy rogu ulicy Szarych Szeregów/Narbutta. Tak więc bladym świtem namiot cyrkowy oraz polowa stajnia dla zwierząt były już rozbite. „Dawniej cyrk stacjonował przy ulicy Wyszyńskiego w miejscu marketu Tesco. Tam też przyjeżdżały wesołe miasteczka”, wyznaje jeden ze spacerujących widokowiczan. Mieszkańcy mogli od rana kupować bilety w cyrkowej kasie, korzystając z ulgowych (10 zł ulgi) kuponów pozostawionych wcześniej przez ekipę cyrkową w miejscach użyteczności publicznej czy też w skrzynkach pocztowych.

   Już pół godziny przed spektaklem przed kasą cyrku zgromadziła się długa kolejka. Przedstawienie zaczęło się o godzinie 17.30. W cyrkowej bramie witał zgromadzonych jegomość kasujący bilety, ubrany w królewski czerwono-złoty strój. Kilka minut przed rozpoczęciem widowiska trudno było już o dobre miejsce, zapewniające idealną widoczność. Całość z 20 minutową przerwą trwała ponad 2 i pół godziny, jednak dobrze ogrzewany namiot, stanowił miłe uprzyjemnienie tego czasu.

            Cyrk zaprezentował nowy tegoroczny program „Kamera-Akcja”, który jest kontynuacją cyrkowych programów tematycznych. Artyści prezentowali stroje szyte specjalnie na potrzeby programu. Widzowie zobaczyli m. in. żonglującego Charlie Chaplina i akrobacje na dużym żyrandolu w wykonaniu trzech akrobatek. Podziw widowni wzbudzili bracia Addis z Etiopii w prezentacji dyscypliny cyrkowej, jaką są gry ikaryjskie. „Jesteśmy obecnie jedynym cyrkiem w Polsce, który pokazuje tę dyscyplinę”, mówi Lidia Król-Pinder. Klaun Mr Chap wchodził w interakcje z publicznością, którą zapraszał na arenę i inicjował przeróżne filmowe sceny. A zatem chętne osoby z publiczności miały szansę wcielić się w aktorów filmowych. Uwagę publiczności wzbudził też zapierający dech w piersiach pokaz ekwilibrystyki na wałkach w wykonaniu Vladimira Omelchenko z Ukrainy, półfinalisty VI edycji programu TVN - "MAM TALENT". Były też pokazy taneczne oraz widowisko napowietrzne na szarfach nawiązujące do kultowego hitu "Pigmalion", które zaprezentowali artyści: Inka Kalachevska i Piotr "Ssnake" Wąsik . Nad areną cyrku w miejscu dla orkiestry stała perkusja, dająca przedstawieniu oprawę muzyczną na żywo.

            Innym punktem programu był pokaz tresury zwierząt egzotycznych, który poprowadził sam Thomas Pinder. Tresurę koni oraz zwierząt domowych zaprezentowała Emma Pinder.

            W przerwie spektaklu najmłodsi widzowie mieli możliwość przejażdżki na wielbłądzie lub kucyku. Atrakcjom tym asystowali klaun Mr Chap oraz ubrana w baśniowy kostium przepiękna Emma Pinder. Stanowiło to jakby mini zoo dla najmłodszych widzów mogących obcować ze zwierzętami. Maluchy, jak również dorośli mogli również skorzystać z cyrkowego baru bistro. Największą furorę robiły wata cukrowa oraz popcorn.

Niemniejszą atrakcją była możliwość zrobienia pamiątkowego zdjęcia z klaunem Mr Chapem absolwentem szkoły cyrkowej w Julinku, który bez wątpienia wykonuje swoją pracę z pełną wirtuozerii pasją: „Zawodu komika się nie wybiera. Ten zawód siedzi w człowieku i on normalnie w świecie człowieka dopadnie… To się po prostu wie i to się czuje. To wynika chyba z charakteru. Mogę rozśmieszać ludzi i dobrze, że mogę na tym zarabiać… Ja próbowałem wcześniej pracować w innych zawodach, w estradzie poznańskiej, przy organizacji imprez, potem w senatorium próbowałem być kulturalno-oświatowcem, potem w jakimś empiku, no ale wiadomo było, że to nie jest to, że jednak chcę być na tej scenie, bo to nie tylko arena, bo ja pracowałem również na scenie w variete czy w teatrze. Kiedyś myślałem o zawodzie aktora, ale głównie widziałem się w komedii i stąd właśnie komik”[1], wyznaje artysta.

Jak wiadomo, bycie cyrkowcem wiąże się z nieustannym podróżowaniem. Ale artyści cyrkowi chętnie godzą się na taki styl bycia i życia. Jak powiada komik Janusz Russek: „Siedzenie nad pustą kartką z ołówkiem jest masakrą. A w takim zawodzie człowiek nigdy nie wie, kiedy jest w pracy, a kiedy jest poza pracą. U nas nie ma pracy od - do… My jesteśmy cały czas w pracy właściwie, nawet jadąc autem myślę, co ewentualnie mógłbym zrobić, więc też jestem w pracy. To już się trzeba na to decydować, że to jest praca 24 godziny na dobę”[2].

Właścicielka cyrku Lidia Król-Pinder o widowisku w mieście mówi: „Jestem zadowolona z publiczności w Skierniewicach, która dopisała bardzo licznie. Namiot cyrkowy mieści 1800 miejsc. Myślę, że było w nim około 1600 osób. O znakomitej atmosferze świadczy finałowa scena, w której dzieci z widowni tańczyły wraz z artystami cyrku”. Istotnie arena cyrkowa w ostatnim akcie przedstawienia przypominała przedszkolno-szkolno-studencko-emerycką dyskotekę. Wszyscy bawili się razem. Cyrk połączył pokolenia.

Następny spektakl Cyrku Korona w Skierniewicach w przyszłym roku.

 



Register

User Registration
or Anuluj