A+ A A-

Szymon Krokowski

Oceń ten artykuł
(15 głosów)
Szymon Krokowski, maj 2009r. Szymon Krokowski, maj 2009r.

Szymon - dzielny wojownik

- Poznałem Szymka już na początku funkcjonowania Wojewódzkiego Domu Kultury w Skierniewicach – wspomina kronikarz historii Skierniewic, fotograf i szef Bractwa Piwnego Zbyszek Gradowski. – To były piękne czasy. Braliśmy udział w organizowaniu imprez, koncertów i wielu działaniach artystycznych. O jednym ze zdarzeń tamtego okresu jeszcze nie tak dawno temu Szymon opowiadał mi podczas ostatniego rajdu rowerowego. Zdarzyło się, że w trakcie jego popołudniowego dyżuru w WDK pojawił się Andrzej Strakacz, wnuk byłego właściciela skierniewickiego browaru przebywający na stałe w Kanadzie. Szymek był zszokowany tą wizytą i oszołomiony rozmową z kulturalnym starszym panem. W pomieszczeniach starego browaru prowadził Piwnicę u Artystów, a ja agencję reklamową. Gdy rzuciłem pomysł zorganizowania biesiady piwnej i powołania Skierniewickiego Bractwa Piwnego, Szymon długo się nie zastanawiał. W Piwnicy działał już zainicjowany przez Niego Klub Jazzowy SWING. 21 grudnia 1998 r. rozpoczęły się czasy kwartalnych biesiad. Od czasu poznania się do ostatnich chwil byliśmy za pan brat i cieszę się, że tak było – dodaje.

Jazzowe granie, a zwłaszcza bywanie w Piwnicy u Artystów stało się modą i było rodzajem towarzyskiej nobilitacji. Grano tam różne standardy jazzowe. Wieczór otwierała zawsze „Karawana” ”Duke’a” Ellingtona, którą szef klubu SWING szczególnie sobie upodobał.

- Szymona Krokowskiego poznałem, gdy w drugiej połowie lat 90. ub. wieku organizował w kawiarni MUZA (dzisiejsza ALHAMBRA) koncerty jazzowe - mówi pasjonat jazzu i dziennikarz Roman Bednarek. - Zbliżyło nas zamiłowanie do tego gatunku muzycznego. Gdy przejął starą, pobrowarną piwnicę pod dzisiejszym MCK, która przyjęła nazwę Piwnicy u Artystów, cotygodniowe, piątkowe koncerty jazzowe przeniosły się właśnie tam. Atmosfera była tak znakomita, że często przedłużały się do późnych godzin i – o dziwo – muzycy nie żądali za to dodatkowej zapłaty.Szymonek – bo tak go nazywaliśmy – nie ograniczył się tylko do realizacji programu koncertowego. Pewnego razu zorganizował podczas Skierniewickiego Święta Kwiatów, Owoców i Warzyw na placu przed Piwnicą wielki wieczór jazzowy. W wydarzeniu uczestniczyła ogromna rzesza skierniewiczan i osób przyjezdnych. Z Jego inicjatywy powstała Jazzowa Majówka, festiwal efemeryda, bo wydarzył się tylko raz. A mógł się stać imprezą cykliczną, która rozsławiałby miasto.Pamiętam wspólne wyjazdy na festiwale jazzowe. Zwłaszcza jeden – na Jazz Camping Kalatówki. Nocami słuchaliśmy jamujących jazzmmanów, zaś za dnia wędrowaliśmy po górach. Oczywiście brakowało czasu na sen. Pewnego wieczoru, gdy z hotelu w Kuźnicach wstępowaliśmy z Szymonem na drogę na Kalatówki, gdzie odbywała się ta impreza, minęliśmy mężczyzn z długą bronią. Gdy doszliśmy do Kalatówek, zapytano nas, w jaki sposób dotarliśmy, bo jedyna droga do tego miejsca została zamknięta. W okolicy grasował niedźwiedź. Nami się na szczęście nie zainteresował.

 

Jazz nie był jedyną ofertą programową Piwnicy. Szymon Krokowski zaskakiwał bywalców klubu a to satyrycznym widowiskiem i balem pn. „Komuszoł”, a to literackim wieczorem poświęconym limerykom, a to udostępnieniem estrady lokalnym talentom.

Prywatnie Szymon Krokowski był wielkim miłośnikiem literatury, uzdolnionym plastykiem, koneserem płyt, dobrego wina, wykwintnych serów, a także zawołanym kucharzem. W Jego gościnnym domu egzotyczne potrawy serwował zazwyczaj sam Gospodarz. Bo Szymon uwielbiał egzotykę i dalekie podróże. Szczególnym jednak afektem darzył Francję. I trudno się temu dziwić. Wszak w Jego rodzinnym domu kultura francuska zawsze była na piedestale.

Wszędzie, gdzie Szymon się pojawiał, wiele się działo. Podczas jednej z imprez kulturalnych w mieście ugotowana przez Niego zupa ogórkowa nie tylko zdobyła konkursowy laur, ale też zwabiła do puntu degustacyjnego tłum smakoszy.

Pomysłowość, inwencja i aktywność Szymona były tak wielkie, że mało kto wierzył w chorobę, z którą się zmagał. Niewiarę tę pogłębił przed kilkoma laty efektowny ślub z Agnieszką Kapelusz i późniejsze narodziny ich córeczki Ninki.

A jednak Szymon bardzo cierpiał. Mimo to w ostatnim czasie Szymon zaskoczył tych, którzy go znali, wybuchem nowych pomysłów, które konsekwentnie realizował. Pracował bez ustanku Stare instrumenty muzyczne i butelki o ciekawych kształtach stawały się w Jego rękach lampami i niezwykłymi dekoracjami. Założył stronę internetową, gdzie można było nie tylko te cudeńka podziwiać.

 

W walce ze śmiertelną chorobą nie zawsze chodzi o wygraną. Czasami o samą walkę. W tej Szymon Krokowski był mistrzem i bohaterem. Setki razy zwodził „obcego” w swoim ciele. Był silny i wytrwały. Jednak ostatnią rundę przegrał. 7 września odszedł od nas wspaniały Kolega, utalentowany i wrażliwy Człowiek, oddany bez reszty rodzinie Ojciec.

Żegnaj, Szymonie

 

Andrzej Smyczek

 

 

Register

User Registration
or Anuluj