A+ A A-

Krzysztof Oleszkin

Oceń ten artykuł
(41 głosów)
Krzysztof Oleszkin, fot. archiwum Krzysztof Oleszkin, fot. archiwum

Lutnik, gitarzysta, wokalista – charyzmatyczna jednostka regionu.

Krzysztof Oleszkin (1957 – 2000) od 1976 roku był związany ze Skierniewicami. Jedna z najbardziej charyzmatycznych osobowości związanych ze środowiskiem muzycznym naszego regionu. Od 1981 roku prowadził zakład lutniczy w Skierniewicach, gdzie gitary zamawiali tacy artyści jak Grzegorz Skawiński, Waldemar Tkaczyk z zespołu Kombi czy Darek Kozakiewicz z grupy Perfect. Gitary Oleszkina można było znaleźć np. w legendarnym sklepie Hołdysa w Warszawie.

 

O Krzysztofie Oleszkinie rozmawiałem z jego małżonką Marią oraz z Dariuszem Kaszubskim i Jackiem Maćkowiakiem, przyjaciółmi artysty.

 

Początki

            Krzysztof Oleszkin pochodził z Mławy. W latach 1976 – 1978 odbywał służbę wojskową w jednostce w Skierniewicach. „Krzysia poznałem w wojsku. Grał z zespołem wojskowym z okazji jakiejś rocznicy, być może z okazji 1 maja. Pamiętam jego czarną gitarę w kształcie Gibsona, którą sam sobie zrobił. Grali wówczas utwór Santany "Sambę Pa Ti", w oryginale, równo, czysto, z zacięciem co do dźwięku. Potem jak już się poznaliśmy bliżej, graliśmy razem bluesowe schematy. Pamiętam, że opowiadał mi, że lutnictwa uczył się od jakiegoś starego lutnika z Gdańska czy Mławy, mówił, że nauczył go podstaw robienia gitar”, wspomina Dariusz Kaszubski, przyjaciel muzyka. „Lutnictwa nauczył się sam. Wszystkiego od początku”, wspomina Maria, małżonka lutnika. Należy pamiętać o kontekście historycznym, o tym, że były to czasy, kiedy instrumenty muzyczne w Polsce nie były dostępne i różne programy edukacyjne czy czasopisma uczyły rzemiosła. Na przykład „Młody Technik” w częściach drukował cykl o tym, jak zrobić gitarę elektryczną[1].

 

Almanach

            Krzysztof Oleszkin „wyszedł z wojska” w 1978 roku. Założył rodzinę. Jego wybranką została Maria, która wówczas pracowała w służbie zdrowia. „Przyszedł do mnie, bo coś mu wpadło do oka. Poszłam z nim na randkę. Krzysiek grał na każdym instrumencie, w wojsku grał na waltorni”, wspomina żona lutnika. Małżonkowie na początku mieszkali w bloku przy ul. Pomologicznej. „Pierwszą profesjonalną gitarę, jaką miał Krzysiek, był instrument firmy Morris zrobiony na wzór Gibsona, w złotym metalicznym kolorze. Zrezygnowaliśmy z kupna mieszkania w 1979 roku, ażeby kupić tę gitarę”, wspomina żona artysty. Następnie przenieśli się do mieszkania przy ul. Żwirki. W piwnicy, w pralni, która mieściła się pod Cepelią, odbywały się próby skierniewickiej grupy Almanach, w której Oleszkin grał na gitarze. Pozostali członkowie grupy to: wokalista Jacek Maćkowiak, perkusista Mirek Dymkowski, basista Zbyszek Kubiak, klawiszowiec Marek Cybula oraz gościnnie na gitarze Dariusz Kaszubski. Zespół grał na przerozmaitych przeglądach, koncertach, uroczystościach. Kapela grała w stylu Led Zeppelin, Deep Purple, czy też pierwszej płyty Budki Suflera „Szalony koń”. „Mieliśmy riffy tych grup wplecione w nasze utwory, albo dźwięki oparte na riffach tych kapel”, wspomina Kaszubski. Potwierdzeniem znakomitych umiejętności warsztatu muzycznego Almanachu jest reakcja publiczności przed koncertem grupy w kinie „Polonez” w 1982 roku. Padły wówczas słowa: „Kurwa! Ci to zawodowcy! Ci to teraz dopierdolą!”

Jednym z najbardziej zapamiętanych utworów granych przez grupę był utwór - cover "Dom na pustkowiu" nieustalonego do tej pory wykonawcy. "Jeśli chodzi o utwór, któremu wtedy nadaliśmy umowny tytuł "Dom na pustkowiu", nie był naszego autorstwa. Pamiętam,że coś takiego usłyszał gdzieś ktoś z nas i tak nam się spodobał,że włączyliśmy go do repertuaru. Niestety nie wiem czyj to był utwór. Nie wiedzieliśmy (tego - przyp. red.) nawet wtedy, w latach siedemdziesiątych, a ponieważ na co dzień nie słyszało się go w radio nigdy nie dowiedzieliśmy się czyj to był utwór", wspomina Jacek Maćkowiak, wokalista grupy.

Dom na pustkowiu

Dom ściany krzyczą szarą bielą, stary zegar mocno śpi
Nie pamięta naszych dni!
Ktoś gdy zapuka w jego drzwi, głucha cisza powie mu
Już nie mieszka tutaj nikt!

Na pustkowiu stoi dom, naszych marzeń, naszych dni
Czy pamiętasz, kiedy razem przyszło nam przez życie iść?
Gdy w ognisku naszych marzeń, zgasły uczuć naszych dni…

Lutnictwo

            Krzysztof Oleszkin na początku pracował w Skierniewickiej Spółdzielni Spożywców jako elektryk, na elektryce i elektronice znał się znakomicie. Wtedy gitary produkował pod pseudonimem Corley. Niemniej już niedługo, tj. w 1981 roku, zdał egzamin lutniczy w Warszawie i otworzył w Skierniewicach, stricte w kuchni mieszkania, laboratorium lutnicze. Wtedy też zaczął prowadzić działalność gospodarczą jako lutnik. Wówczas już swoje gitary firmował własnym nazwiskiem Oleszkin.

„Wszystko to robił w mieszkaniu w kuchni. Na szafkach kuchennych miał blat, do którego montował potrzebne narzędzia do produkcji, które wykorzystywał do szlifowania, wycinania, w kuchni też lakierował. Pamiętam, mieli tam dwa pokoje, gitary były porozstawiane na podłodze w pokojach. Pamiętam jego wizytówkę, na której było napisane: wytwarzanie i naprawa instrumentów muzycznych”, wspomina Dariusz Kaszubski.

Oleszkin interesował się sprzętem muzycznym, miał szerokie kontakty w Łodzi, Pabianicach, Zgierzu, Gdańsku, Warszawie, kontakty z ludźmi, którzy związani byli ze sprzętem muzycznym. Jeździł po fabrykach meblarskich, szukał stosownych materiałów, które mogły służyć do lakierowania drewna, nawiązywał różne kontakty. Rysował schematy elementów, wzorując się na oryginalnych gitarach firmowych, następnie zamawiał je na przykład u ślusarzy. Gitary robił na wzór światowych marek: Fendera, Gibsona, mierzył, warzył, odrysowywał kształty co do milimetra. Dokładał starań, aby drewno było odpowiedniej jakości, odpowiedniego rodzaju, odpowiednio przetworzone, sezonowane, odpowiednio cięte. Później je ze sobą łączył, co miało przełożenie na odpowiednie brzmienie instrumentu. „Największy problem mieliśmy z podstrunnicami do gryfu. Musiały być bowiem z drewna mahoniowego lub hebanu. Kupowaliśmy więc od pewnego marynarza skrzynki od owoców cytrusowych, z których to skrzynek można były wykonać te podstrunnice”, wspomina żona Oleszkina. „Gitara musi być wykonana z klejenia różnego drewna, a więc łączył różne jego gatunki: heban, mahoń, klon, a więc widać było kolory tego drewna, przez co te gitary wyglądały bardzo profesjonalnie. Gitary Krzyśka nie odbiegały od światowych marek pod względem wyglądu, brzmienia czy strojenia”, wspomina Kaszubski. Kooperował z różnymi firmami, na przykład zamawiał podstrunnice Schillera. Zdobywał przełączniki, progi, klucze, wtyki, pleksy, drewno zamawiał u stolarza. „Pozostałą aparaturę, to znaczy wzmacniacze, przystawki pod nogę, zamawialiśmy u Kotwickiego w Zgierzu, to był już stan wojenny, tam u Kotwickiego właśnie poznaliśmy grupę Dżem”, wspomina Kaszubski.

 

Dom otwarty

„Krzysiek prowadził w mieszkaniu na Żwirki otwarty dom. Do niego do domu przychodzili jak do baru wszyscy: ludzie związani z szeroko rozumianą kulturą, pracownicy Urzędu Miasta, Domu Kultury. Przychodzili również klienci, którzy przynosili sprzęt do naprawy: gitary, skrzypce, organy… Przyjeżdżali członkowie zespołu Kombi: Grzegorz Skawiński, Waldemar Tkaczyk, z Perfectu Darek Kozakiewicz. W 1982 roku zrobił dla Waldemara Tkaczyka gitarę basową w kształcie trapezu z gryfem bez główki, taka gitara wówczas dopiero wchodziła na rynek zachodni, była sui generis eksperymentem instrumentalnym. Wykonał ten instrument z dostępnych wówczas najwyższej jakości materiałów. Tkaczyk zaprezentował instrument podczas Festiwalu Piosenki w Opolu w 1982 roku. Na potwierdzenie jakości wytwarzanych przez Oleszkina gitar można przytoczyć fakt, że zamawiał u niego Grzegorz Skawiński, który jest bardzo wybredny, jeśli chodzi o sprzęt, jest znawcą sprzętu muzycznego. „Był pełen podziwu, że Krzysiek po prostu struga te gitary w kuchni na kolanie”, wspomina Kaszubski. Na płycie „Tabu” Kombi wydanej w 1989 roku widnieją podziękowania m. in. dla firmy Oleszkin.

 

Pałac Kultury i Nauki w Warszawie

Podczas wystawy instrumentów muzycznych w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, którą organizował najprawdopodobniej Zbigniew Hołdys (w którego sklepie pojawiały się gitary Oleszkina), lutnik zaprezentował wykonaną przez siebie gitarę. „Gitarą zainteresowała się chyba firma Yamacha, nawiązali z nim kontakt, chcieli, żeby rozpoczął masową produkcję. W tym celu zaproponowali mu wyjazd na warsztaty do Japonii, aby zobaczył, jak wygląda masowa produkcja czy żeby się czegoś nauczył, czego jeszcze nie wie. Jak im powiedział, ile gitar robi miesięcznie, to zrezygnowali, ale powiedzieli, że produkt ma znakomity. Może nie miał środków na masową produkcję, może nie miał paszportu, żeby wyjechać, nie wiem, ale to się jakoś rozmyło”, wspomina Kaszubski.

Około roku 1990 Oleszkinowie przeprowadzili się do wybudowanego domu na Zadębiu, gdzie pan Krzysztof Oleszkin stworzył sobie nową pracownię.

Krzysztof Oleszkin zmarł w 2000 roku. Na pogrzebie zagrał gitarzysta Marek Kozłowski z żoną.

Minęło ponad 10 lat od śmierci Krzysztofa Oleszkina. Był postacią charyzmatyczną, a legenda, jaką po sobie pozostawił, ciągle pozostaje żywa.

           

fot. z portalu tablica.pl

[1] Młody Technik 9, 1988, s. 63–66.

Register

User Registration
or Anuluj