A+ A A-

Stanisław Romaniak

Oceń ten artykuł
(3 głosów)

Wysoko urodzony.

O Stanisławie Romaniaku powiedziano i napisano naprawdę wiele.

 „– Pewnie dlatego, że jestem wysoko urodzony – żartuje”. W końcu wszyscy zakopiańczycy urodzeni są wysoko.

Romaniak ujrzał pierwszy raz światło dzienne 8 maja 1948 roku, właśnie w Zakopanem. Jest więc człowiekiem gór, pełnym wewnętrznej siły i naturalnej energii. Niecierpliwy, żywiołowy, z gatunku tych twardych i konsekwentych w swoich działaniach artystów. Człowiek, który z niejednego już pieca chleb jadł, dla którego życie nie było ani proste, ani łaskawe. Wiele w życiu przeżył, wiele w życiu widział. Ktoś kiedyś napisał, że wygląda jak prorok. I rzeczywiście, z długimi włosami, siwą brodą i przenikliwym spojrzeniem przypomina dawnych mędrców, którzy dzielą się swoją wiedzą i doświadczeniem z ludzkością.

Od wielu lat rzeźbi i układa słowa w wiersze. Jak sam twierdzi, nie tworzy, nie wymyśla, tylko pomaga drewnianym klocom wydobyć ukrytą twarz. W 1975 roku w Klubie Dziennikarza w Łodzi zorganizował pierwszą wystawę swoich prac. Od tego czasu miał ich około 100 w kraju i za granicą. Oryginalne rzeźby Romaniaka prezentowano m.in. w Szwecji, Austrii, Czechosłowacji, Japonii, Niemczech, USA, Afryce Południowej, Danii, Włoszech, Portugalii i oczywiście w wielu galeriach w Polsce. Artysta pokazuje swoje rzeźby w sposób, który jest rodzajem spektaklu, happeningu. Podczas jednej z najbardziej znanych wystaw „Matko-piekło” zwiedzający mogli stać się jej uczestnikami stawiając zapaloną świeczkę przed wybraną rzeźbą. Te zapalone świeczki znaczyły więcej niż słowa. Widzowie wydawali w ten sposób swój osąd i zarazem współtworzyli wystawę. Ekspozycja „Matko-Piekło” wystawiona była m.in. w Oświęcimiu, w obozowym baraku. Oglądali ją ludzie, którzy byli więzieni podczas okupacji. Wywarła na nich olbrzymie wrażenie. Była jak krzyk nakazujący opamiętanie się, rezygnację z przemocy.

Romaniak przedstawia swoją interpretację rzeczywistości, pyta o sens historii, ostrzega. Ukazuje przeszłość i przypomina o odpowiedzialności wobec czasów i przyszłych pokoleń. Takie przesłanie, poza „Matko-piekło” miały również wystawy: „Marsz do wolności”, „Upadek Orłów” składające się na swoisty tryptyk„Apokalipsy”. W „Upadku orłów” rzeźby przypominają nieco ptaki, skrzydlate figury, zdeformowane, wyrażające tragedię egzystencji. „Apokalipsa” zrobiona jest na wzór rzeźb pasyjnych, przypomina nawet Stacje Męki Pańskiej. Natomiast mottem „Sądu nad sądami” była przypowieść: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”. „Szukam odpowiedzi u widza. Chcę go poruszyć, sprowokować do zastanowienia się nad sensem istnienia człowieka. Dialog umożliwiam jeszcze w procesie współtworzenia dzieła. Na niektórych wystawach rozdawane są świece, które widzowie stawiają przed wybraną pracą. To ocena i sprawdzian siły wzruszenia.”

Los człowieka uwikłanego w świat przyrody, do którego przynależy, zajmuje Romaniaka na równi ze wszystkimi społecznymi i historycznymi uwarunkowaniami dziejów ludzkich. Czasami sięga po tematy, jakby wyjęte z publicystyki. Jest coś osobliwego w tych rzeźbach, które wyrastają mocno z tradycji ludowej. Zwłaszcza silne było to w pierwszych okresach jego twórczości. Ale Stanisław Romaniak nie jest rzeźbiarzem ludowym, mimo widocznego oddziaływania tej sztuki Znajdując swój początek w sztuce ludowej, w ludowym zdobnictwie rzeźba Romaniaka stawała się coraz bardziej indywidualna i profesjonalna. Ludowość jest celowo stosowanym przez artystę środkiem wyrazu. Korzysta z niej w sposób dowolny i swobodny, kształtuje rzeźbę i interpretuje ją na własny użytek i wedle własnych potrzeb. Kloce gruszy, lipy, buczyny zamienia dłutem w świątki, Madonny, frasobliwe Chrystusiki, maski, ludzkie twarze. Niektóre grubo ciosane, ledwo dotknięte ludzką ręką, inne bardziej wygładzone i finezyjne. Pełne prawdy o ludzkich losach, cierpieniach i radościach. Ale generalnie, Romaniak nie pozwala sobie na nadmiernie estetyczne upiększenie swoich prac. Muszą pozostać chłodne i chropowate. Ta twórczość ma często wymiar tragiczny, przepełniona jest goryczą, samotnością, smutnym dostojeństwem. „- Dobro i piękno są oczywiste – mówi artysta - tak, jak fakt, że świeci słońce. Nie ma więc potrzeby tego potwierdzać. Zło i brzydotę, wszystko co odpycha i przeraża skłonni jesteśmy odrzucać. A to istnieje. I stale o tym przypominam”.

Rzeźba Stanisława RomaniakaPrzez cały czas Stanisław Romaniak pozostaje wierny obu sztukom: poezji i rzeźbie. Swoje dzieła rzeźbione nazywa rzeźbą poetycką. I rzeczywiście owiewa je aura poetyczności. Ale nie jest to poezja lekka i wesoła. „W poezji wypowiadam to, co nazbyt ulotne, aby wydobyć z drewna – mówi twórca.” Niewiele prostych słów służy mu do wypowiedzenia najokrutniejszych dramatów ludzkiej egzystencji. Wiersze Romaniaka wzruszają. Realizm poezji jest oczywisty i przejmujący, gdyż dramat ludzki jest nieobcy każdemu z nas. Mieszkając jeszcze w Zakopanem, artysta należał do Grupy Plastycznej „Konary” i Klubu Literackiego. Jako poeta debiutował w 1967 r. na łamach krakowskiego tygodnika „Wieści”. Publikował wiersze w różnych pismach kulturalnych, „Odgłosach”, „Nowym Wyrazie”, „Zielonym Sztandarze”, „Tygodniku Kulturalnym”. W 1982 r. wydał tomik „Otwarte drzwi trzeba zamknąć” będący próbą rozrachunku z przeszłością, z tragicznie przerwanym rodzinnym szczęściem. Jest to zapis ojcowskiego, męskiego bólu, ale i miłości, i nadziei. Biograficzna nuta jest głównym motywem liryki Romaniaka. Doświadczenia często bolesne, przełożone na język sztuki. Jest w nich prostota i plastyczny, nieco surowy sposób obrazowania. Mówi wprost, nie ukrywa się za wyszukaną metaforą, niedopowiedzeniami i niejasnościami. Mówiąc zwyczajnie o zwykłych sprawach stwarza w swoich wierszach niezwykłą atmosferę. Dzięki fascynującej otwartości, ciężarowi gatunkowemu przeżyć, dzięki odwadze bycia sobą naprawdę. Przez ponad trzydzieści lat Romaniak wydał wiele tomików poezji: „Na rozdrożu”, „Modlitewnik”, „Wióry”, „Listy do Moniki” (Monika to utalentowana córka artysty).

Kiedy dziennikarze zadają Romaniakowi pytanie czy jest bardziej rzeźbiarzem czy poetą, mówi, że jest społecznikiem. Swoje prywatne pasje realizuje ku pożytkowi społeczności. Zawsze szukał drogi łączącej sztukę ze społecznym posłannictwem. Zadanie ambitne i trudne, wymagające jednocześnie twórczej wrażliwości, siły i znakomitej organizacji. Ofiarowywał swoje rzeźby na cele dobroczynne, dla szpitali i ośrodków. Przez lata był działaczem kulturalnym na wsi. Pozyskał dla sztuki młodzież wiejską organizując szereg ciekawych imprez kulturalnych. Nie sprawiało mu problemów nawiązywanie kontaktów z ludźmi, zawsze otwarty na ich problemy, służący radą i pomocą, dobrze zna smak trudu i znoju. Romaniaka nie głaskało życie, ale nigdy nie bał się pracy. Zanim osiadł w Skierniewicach, pracował jako kopacz rowów, stolarz, konduktor autobusowy, konserwator zabytków, pracownik domu kultury, wiejski listonosz, konserwator na statku w stoczni remontowej. Po wypadku na statku wrócił na chwilę do Zakopanego, aby je znów opuścić – tym razem na zawsze – z żoną Danutą.

To, że może tworzyć, zawdzięcza właśnie jej - fundamentowi, na którym opiera się jego życie. Sama zajmująca się malarstwem i kochająca sztukę potrafi zrozumieć swojego charyzmatycznego, chociaż chwilami trudnego męża. Można powiedzieć, że przez lata stała się zapobiegliwym menadżerem swojego małżonka, jego archiwistką, aniołem stróżem i dobrym duchem. Sama – delikatna i krucha, jak na prawdziwą muzę przystało – jest adresatką wielu wierszy Romaniaka. Wnosi ciepło w ich niepospolity dom w miejscowości Bobrowniki pod Skierniewicami, samodzielnie zaprojektowany przez artystę. Jest tu też Galeria Gazdówka – kontynuacja skierniewickiej Gazdówki Romaniaków, utworzonej w 1983 roku. „- Chciałem mieć wreszcie trochę oddechu, przestrzeni – wspomina Staszek”. Zanim Romaniakowie przeprowadzili się od Bobrownik wiele lat mieszkali w Skierniewicach. Wiele osób z rozrzewieniem wspomina odbywające się w skierniewickiej Gazdówce spotkania kominkowe z poetami, podróżnikami, plastykami, wspólne słuchanie opowieści, czytanie poezji. Dzieci ze szkół wystawiały swoje rysunki i malunki, artyści swoje prace. Chłopcy z ośrodka wychowawczego w Studzieńcu uczyli się rzeźby pod okiem mistrza. Przy Gazdówce działał Elitarny Klub Miłośników Kultury i Sztuki, sekcja literacka i sekcja plastyczna. Gazdówka patronowała międzynarodowemu konkursowi dla dzieci pn. „Zawsze niech będzie słońce”. Przez długi czas, właśnie w Gazdówce skupiało się życie artystyczne i towarzyskie Skierniewic i nie tylko Skierniewic. Rodzina Romaniaków witała wszystkich, jak dobrych znajomych. Niejedna osoba wciąż wspomina pogawędki ze skierniewickim gazdą, zabawne dowcipy, wspólne smutki, albo historie z życia wzięte. Garną się do nich różni ludzie. Zdarzało się, że w Gazdówce nocowali zbłąkani wędrowcy, bezdomni biedacy, artyści szukający sensu życia. Nikomu nie odmówiono miejsca przy kominku i talerza ciepłej zupy. Nikt nie miał prawa czuć się samotny.

            Romaniakowie znani są z gościnności. Zapraszają wszystkich serdecznie do Galerii Gazdówka w Bobrownikach, gdzie można obejrzeć ekspozycje prac Stanisława i jego żony Danuty.

 Aneta Kapelusz

2012-03-11

 

Artykuły powiązane

  • Adam Głuszek

    18 lipca 2017 r. zmarł jeden z najbardziej utytułowanych współczesnych twórców ludowych, którymi może pochwalić się miasto Skierniewice i powiat ziemski - Adam Głuszek.

  • Rzeźby Żeglińskiego

    od 17 marca - Świat rzeźby Mieczysława Żeglińskiego

  • Spotkanie ze Stanisławem Romaniakiem

    12 marca 2015 roku w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Skierniewicach odbyło się spotkanie z poetą i rzeźbiarzem Stanisławem Romaniakiem. Spotkanie zorganizowane zostało w ramach projektu Slalom poetycki.

  • Ela Świderek

    W Skierniewicach, na spokojnej ulicy Sosnowej, w sąsiedztwie zwierzynieckiego lasu mieszka Ela Świderek - rzeźbiarka, której prace znajdują się w kolekcjach prywatnych i muzealnych, reprezentantka nurtu współczesnej twórczości ludowej.

Więcej w tej kategorii: Dłutem malowane »

Register

User Registration
or Anuluj