A+ A A-

ŻYCIE BEZ ZNIECZULENIA

Oceń ten artykuł
(0 głosów)
ŻYCIE BEZ ZNIECZULENIA fot. ze zbiorów Agnieszki Skomorow

Idąc na film „Chce się żyć” byłam przygotowana na mocne wrażenia. Już sam zwiastun pokazywał, że będzie wiele emocji i wzruszeń. Jednak to, co zobaczyłam przeszło moje oczekiwania. Wybrałam kilka scen, które mi zapadły w pamięć i pozwoliły zobaczyć w nich siebie.

 

Już na samym początku jest scena z panią, która przeprowadza badania psychologiczne, czy Mateusz coś kuma, czy nie kuma. Badanie polegało na tym, że chłopak musiał ułożyć klocki w odpowiednim czasie. Mateusz ma porażenie mózgowe, nie chodzi, nie mówi i ledwo utrzymuje klocki w dłoni. A „pani doktor” uporczywie każe mu je układać i patrzy na niego takim zimnym i obojętnym wzrokiem.

Po przeprowadzeniu badań „pani doktor” rozmawia z mamą Mateusza, która wierzy, że jest jakaś nadzieja, że Mateusz coś rozumie.

– Jego mózg nie pracuje, jest jak roślina, nie widzi pani tego?!

Na to mama Mateusza: – Nie wydaje mi się, bo jak przygotowuję jedzenie, to on jest pobudzony i się ślini.

– To tak, jak mój pies, jak mu pokazuję miskę z jedzeniem, to też się ślini – odpowiada „pani doktor".

Tylko wstać i palnąć w łeb taką „panią doktor”. Pamiętam, jak jeździłam z rodzicami na takie badania w latach 80. i 90. Miałam ułożyć klocki albo obrazki i powiedzieć, co na nich jest. Uwierzcie, że za którymś razem miałam dość tych klocków i obrazków, bo ile razy można układać te same klocki i patrzeć na te same obrazki. Z czasem to się stawało zbyt proste i mnie to nudziło.

Bardzo mnie rozbawiła scena z uzdrowicielem, którego rodzice Mateusza przyjmowali, żeby po prostu pomógł. Uzdrowiciel dawał Mateuszowi zdrową energię a zabierał chorą. Wiadomo, że rodzice zrobią wszystko, żeby pomóc dziecku i oddadzą za to wszystkie pieniądze. W filmie uzdrowiciel sam stwierdził, że dalsza terapia nie ma sensu i za ostatnią wizytę nie wziął pieniędzy. W rzeczywistości nie jest tak pięknie. Jeździłyśmy z mamą po uzdrowicielach, raz nawet do Sandomierza. Pamiętam, jak trzeba było wejść tam na czwarte piętro boso. A pan tylko mnie dotknął i już po wizycie i 100 zł poszło.

– A pomoże jej to? – pyta mama.

– Na pewno, tylko proszę do mnie przyjechać za miesiąc!

Podobały mi się sceny przedstawiające relacje Mateusza z rodzicami. Mama naszego bohatera uporczywie stawiała go na nogi i chodziła z nim po mieszkaniu.

– Po co go tak męczysz, przecież i tak nie będzie chodził?! – denerwowała się siostra Mateusza, Matylda, która była bardzo zazdrosna o niepełnosprawnego brata.

– Ty też zaczęłaś późno chodzić – odpowiadała jej ciepłym głosem mama.

Mama cierpliwie karmiła Mateusza. Tata pokazywał mu konstelacje gwiazd i uczył go, że prawdziwy mężczyzna nigdy się nie poddaje, i czasami musi walnąć pięścią w stół. Jego powiedzeniem było „ dobrze jest”. W filmie jest scena jak Mateusz z tatą naprawiali zamek do drzwi, jednak nie udało się go naprawić i tata poszedł kupić nowy zamek.

– Synku, siedź tutaj i pilnuj drzwi i zamka, ja zaraz wrócę – powiedział ojciec.

Mateusz czekał na tatę przy drzwiach do późnego wieczora, trzymając zamek na kolanach. Tata owszem kupił nowy zamek, ale po drodze do domu wstąpił „na jednego” do baru. A że zapomniał kluczy, to próbował dostać się do domu po rusztowaniu. Akurat był remont bloku. Ojciec chciał koniecznie pokazać synowi, że kupił ten zamek. Mateusz usłyszał, jak tata go woła, i na plecach przyczołgał się od drzwi do swojego pokoju.

– Zobacz synku, mam, jutro go wymienimy.

To były ostatnie słowa, jakie Mateusz usłyszał od niego. Nieszczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że tata spadł z rusztowania. Nie przeżył wypadku.

Mateusz miał siostrę Matyldę i brata Tomka. Z bratem Mateusz miał lepszy kontakt, a z siostrą nie układało mu się najlepiej. W jednej scenie dostał od niej w twarz, bo się śmiał z tego jak siostra szykuje się randkę.

W każdej rodzinie, w której jest dziecko niepełnosprawne i sprawne rodzeństwo zawsze będzie zazdrość, bo rodzice więcej czasu poświęcają temu choremu dziecku niż zdrowemu.

U mnie w rodzinie było podobnie. Mama kochała mnie i siostrę jednakowo, jednak zawsze mi poświęcała więcej czasu i uwagi. Jeździła ze mną na rehabilitację, na zabiegi czy do logopedy. Robiła wszystko, żebym była jak najbardziej sprawna. A moja siostra często musiała sobie sama radzić i nie wierzę w to, że nie była o mnie zazdrosna. Ale miałyśmy i mamy bardzo dobry kontakt.

Wracając do filmu. Mateusz ze wszystkich sił próbował pokazać, że rozumie wszystko, co się wokół niego dzieje. Niestety nie umiał. Któregoś dnia Mateusz zauważył, że pod komodą coś leży, chyba broszka mamy. Zczołgał się z kanapy, żeby pokazać mamie, że coś znalazł. Złapał się mocno komody i nie chciał puścić, przy tym bardzo się prężył i krzyczał. Mama myśląc, że ma atak padaczki, włożyła mu do buzi drewniany patyk owinięty bandażem.

– Spokojnie synku, to zaraz minie – powiedziała.

Mateusz nie miał wyjścia, poddał się jej zabiegom. A wystarczyło tylko, żeby mama albo siostra zajrzały pod tę nieszczęsną komodę.

Minęło kilka lat, Mateusz dorośleje. Jak każdy mężczyzna kocha kobiety, a najbardziej ich biust. Uważa, że „cycki i gwiazdy” to najpiękniejsze rzeczy, które wymyślił Bóg.

Bardzo lubi siedzieć przy oknie i obserwować dzieci bawiące się na placu zabaw i swoich sąsiadów, o których wie wszystko. To okno jest dla niego łącznikiem ze światem. Tym sposobem poznaje Anię, swoją pierwszą przyjaciółkę.

Bardzo mi się podobało, że Ania nawiązała kontakt z Mateuszem bez żadnych oporów. Pewnego dnia, gdy czytała mu książkę, Mateusz dawał Ani znaki, że chce iść na spacer. Więc poszli do zoo i do wesołego miasteczka. Niestety z powodów osobistych Ania musiała wyjechać i ich przyjaźń się skończyła.

Czasem wystarczy odrobina dobrej woli i chęci, żeby poznać drugą osobę i rozumieć się z nią bez słów. Jednak mało jest takich osób. A jak już się znajdą to szybko znikają.

Mijają lata, Mateusz dorósł, siostra wyszła za mąż, brat podjął pracę jako marynarz, a mama, coraz starsza, miała coraz mniej siły, żeby opiekować się synem.

Któregoś dnia mama Mateusza uległa wypadkowi, gdy próbowała go posadzić na wózek. On chciał jej pomóc, ale nie wiedział jak.

Kiedy mama była w szpitalu, siostra z mężem zawieźli go do domu opieki dla osób niepełnosprawnych intelektualnie. Miało to być „tymczasowe”, dopóki mama nie wyjdzie ze szpitala. Od tamtej pory Mateusz był pozostawiony na łaskę personelu domu opieki.

Jednak on miał nadzieję, że mama szybko go stamtąd zabierze. Oczywiście mama go odwiedziła, gdy wyzdrowiała, ale nie zabrała syna do domu. Mateusz ją za to znienawidził. Po kolejnych odwiedzinach mamy, która przyszła tylko po to, żeby z nim posiedzieć bez słowa, Mateusz wpada w furię. Rzuca się z wózka na podłogę i zaczyna krzyczeć. A co robi wtedy personel? Dają mu zastrzyk uspokajający i zamykają go w ciemnej izolatce. Nie będę tego komentować, bo po prostu brak mi słów.

Rozbawiła mnie scena, gdy do Mateusza, który siedział w sali przyszli koledzy w takich ochraniaczach na głowach, jak mają bokserzy. Moją sympatię wzbudził chłopak z zespołem Downa, w tym ochraniaczu i z teczką w ręce. Podchodził do wózka, kładł rękę na ramieniu Mateusza i mówił – Lubi cię!

Może to zabrzmi głupio, ale moim zdaniem osoby niepełnosprawne intelektualnie mają bardzo ważną zaletę. Zawsze są szczere, czasami aż do bólu. I powinniśmy się uczyć od nich tej szczerości.

Śmieszna jest scena, jak nasz bohater ocenia biust pań z ośrodka w skali od 1 do 10.

Gdy pojawiła się Magda, wolontariuszka, która odwiedzała podopiecznych domu opieki, życie Mateusza nabrało kolorów. Magda zauważyła, że Mateusz reaguje na to, co się do niego mówi. Jednak nikt z personelu jej nie wierzy. Łączy ich nić przyjaźni. Spędzają ze sobą dużo czasu. Dla Mateusza jest to coś więcej niż przyjaźń. Gdy chłopak obchodzi 25 urodziny, to Magda przychodzi do niego w nocy i przynosi mu w prezencie „gazetę”, domyślacie się jaką. Potem pozwala Mateuszowi dotknąć swojego biustu.

Jednak później wydarza się coś przykrego. Magda zabiera Mateusza na przyjęcie urodzinowe jej ojca i przedstawia go, jako swojego narzeczonego. – Poprzednim razem przyprowadziłaś bezdomnego, teraz niepełnosprawnego, kogo przyprowadzisz za rok? – zapytał ojciec.

Wtedy Mateusz zdał sobie sprawę, że Magda wykorzystuje go, żeby odegrać się na swoim ojcu. Następnego dnia dziewczyna już się nie pojawiła w domu opieki.

Zdarza się tak, że osoba sprawna najpierw się zbliża do niepełnosprawnej, daje jej jakąś nadzieję na to, że może być kochana, a później wykorzystuje jej uczucia do załatwienia jakichś swoich spraw osobistych. Co do miłości między osobą sprawną a niepełnosprawną, to powiem tak, że każdy ma prawo, aby kochać i być kochanym. Trzeba tylko trafić na swoją drugą połówkę.

Przeżywałam bardzo scenę, w której bohater filmu był karmiony przez pielęgniarkę. Po prostu koszmar. Nie dosyć, że to jedzenie było ohydne, co było widać po jego minie, to jeszcze był karmiony na leżąco, bo takie były procedury. Mateusz nie chciał jeść, bo po prostu się krztusił i bardzo kaleczył sobie wargi zębami. Postanowili mu pomóc. Jak? Wyrywając mu górne przednie zęby!

Tę scenę mam cały czas przed oczami. Matusz siedzi na fotelu dentystycznym, jest wystraszony, bo nie wie, co mu będą robić. Przychodzi pani doktor i jakiś napakowany pielęgniarz. Mateusz zostaje przywiązany do fotela za ręce i nogi, pielęgniarz mocno przytrzymuje mu głowę. Wyrywają mu zęby bez znieczulenia. Na początku Mateusz próbuje się wyrwać z tych szponów, ale nie daje rady.

Myślę, że nie powinnam komentować tych dwóch scen, ale po prostu nie mogę się powstrzymać. Chciałabym, żeby taką pielęgniarkę położyli do łóżka i tak ją nakarmili, aż by jej się ulało. Wiem, że to była tylko jej praca, ale mogłaby wytężyć swoje szare komórki i pomyśleć, że temu człowiekowi jest niewygodnie, może trzeba go posadzić. Leżałam kilka razy w szpitalu i nieraz widziałam, jak niektóre pielęgniarki traktują chorych. Ja miałam szczęście, bo zawsze była przy mnie mama, która mi pomagała.

Co do dentysty, to kiedyś nie było takich udogodnień, jak teraz. Nie dawano na przykład zastrzyków znieczulających. Jakby się czuli zdrowi ludzie, tacy na przykład jak ten pan pielęgniarz, gdyby jemu w ten sposób wyrywali zęby.

Jako dziecko nie bałam się dentysty do pewnego momentu. Kiedyś rodzice pojechali ze mną do pani doktor, bo bolał mnie ząb stały. – Uuu, niedobrze, trzeba go wyrwać – mówi pani doktor. Mama wzięła mnie na kolana i usiadła na fotelu. Niby miało szybko pójść, a skończyło się na tym, że mama z tatą mnie trzymali, a pani doktor na siłę wyrywała mi zęba bez znieczulenia. Od tamtej pory tak panicznie boję się dentysty, że jak tylko zobaczę fotel dentystyczny, to mnie strach paraliżuje. A przecież zęby mam leczone pod narkozą.

Są jeszcze dwie sceny, które mnie poruszyły.

Po wyrwaniu zębów Mateusz czuł się tak bardzo poniżony, że nie zależało mu na niczym. Gdy został przywieziony do domu opieki, opiekunka postawiła go na chwilę przy wejściu na schody. Mateusz wykorzystuje nieuwagę opiekunów, podjeżdża do schodów i po prostu razem z wózkiem rzuca się z nich. Po wypadku wszyscy się nim interesują. Gdy zawożą go do szpitala przez głowę przechodzi mu myśl: – Nagle wszyscy chcą ze mną rozmawiać!

Mateusz o mało znów nie dostał zastrzyku uspokajającego, gdy uporczywie próbował zwrócić na siebie uwagę pani Joli, która komunikowała się z podopiecznymi za pomocą znaków Blissa. Pewnie znów trafiłby do izolatki, jednak pani Jola uratowała go przed tym, bo zauważyła, że on chce z nią tylko porozmawiać.

Od momentu poznania języka Blissa, życie Mateusza zmienia się o 180 stopni, oczywiście na lepsze. Nagle wszyscy zrozumieli, że Mateusz jednak coś kuma. Jego pierwsze słowa, które powiedział do mamy i siostry brzmiały. „Ja nie roślina”.

Film się kończy, kiedy Mateusz staje na komisji lekarskiej. Ma być przeniesiony do innego domu opieki. Mateusz jednak nie chce tam iść, bo mimo ciężkich chwil przyzwyczaił się do tego miejsca. Wiadomo, jak wygląda taka komisja. Siedzą „eksperci” od zdrowia, patrzą na Mateusza, jak na przedmiot, a nie jak na człowieka i pytają się go: – Jaki dzisiaj jest dzień, Mateusz? – On udaje, że nic nie rozumie. – Dobrze, to my już ci podziękujemy – mówi przewodniczący komisji.

Wtedy Mateusz robi coś niespodziewanego. Zatrzymuje wózek, zsuwa się z niego i ku przerażeniu komisji czołga się do stołu, przy którym siedzą jej członkowie, staje na kolanach i trzy razy wali pięścią w stół.

Film „Chce się żyć” uświadomił mi, że mimo mojej niepełnosprawności miałam dużo szczęścia w życiu. Dlaczego? Mama mnie nie oddała mnie do żadnego domu opieki i walczyła o to, żebym była jak najbardziej sprawna. Po jej śmierci siostra nie zostawiła mnie samej. Dzięki temu dzisiaj samodzielnie mieszkam. Film upewnił mnie w tym, że trzeba walczyć o swoje życie, racje i marzenia.

Serdecznie polecam ten film, naprawdę warto go obejrzeć.

Agnieszka Skomorow

Register

User Registration
or Anuluj