A+ A A-

Ostatnie takie święta

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Święta Bożego Narodzenia to czas, gdy powinniśmy być z bliskimi. Nigdy nie wiadomo, czy za rok znów usiądziemy przy wigilijnym stole w tym samym gronie.

 Był rok 2008, zbliżało się Boże Narodzenie. W sklepach i w telewizji było pełno reklam, promocji i ofert świątecznych, a ulice miasta były ozdobione kolorowymi światełkami.

Ja i mama przeprowadziłyśmy się do nowego mieszkania. Więc były to wyjątkowe święta.

Pamiętam, że mama wzięła parę dni wolnego, żeby wszystko przygotować. Ja też już miałam wolne i mogłam jej trochę pomóc.

Trzeba było ubrać choinkę. W naszym domu zawsze dzieci ubierały świąteczne drzewko, ale w tym roku padło na mamę. Była zła, bo jej się zaplątały światełka, potem okazało się, że się nie zapalają, że nie ma bombek i tak dalej. Gdy już choinka była ubrana mama mówi tak – Wiesz co, Agnieszka? Ubierałam choinkę trzy razy w życiu. – Jak to trzy razy? – zapytałam. – Pierwszy, ostatni i nigdy więcej!

Następnego dnia robiłyśmy ciasta. No tutaj to ja już byłam pierwsza do pomocy. Mama mi przygotowała wszystkie składniki, a ja tylko wsypywałam i kręciłam mikserem. Kroiłam owoce do ciasta i jak zwykle podbierałam krem z garnka. Uwielbiałam to robić. Jak co roku mama stwierdziła – Agnieszka, pewnie ci się zrobi niedobrze. – Ja na to – Nie, nie zrobi.

W przerwie przygotowań siadałyśmy w pokoju i oglądałyśmy telewizję. Tego roku akurat była „Opowieść wigilijna”. Patrząc na film powiedziałam – Żeby tak było w rzeczywistości... A mama na to – To jest tylko film.

Pomału zbliżała się Wigilia. Zwykle dzień wcześniej mama robiła pierogi, a w Wigilię gotowała zupę grzybową albo barszczyk czerwony i smażyła karpia i grzybki w cieście. Część potraw robiła moja siostra Ewa, żeby mama miała mniej przygotowań, choć mama zawsze chciała wszystko sama zrobić. Ewa mówiła wtedy – Oj mamo, ale jesteś uparta. Powiedz, co mam zrobić?

W tym roku było nas mało przy wigilijnym stole, tak jakoś wyszło, że była tylko mama, Ewa, Zuzia i ja. Cztery baby.

Zuzia zapytała – Babcia, mogę otworzyć prezenty? – Po kolacji – odpowiedziała mama. A ja na to – Chociaż po jednym?! – No dobrze, bo żyć nie dacie. I każda otworzyła po jednym prezencie, a później usiadłyśmy do kolacji.

Mama, jako gospodyni domu, wzięła opłatek i złożyła nam życzenia – Życzę wam moje kochane dzieci zdrowia, bo ono jest najważniejsze i żebyśmy się w przyszłym roku spotkały w tym samym gronie, a nawet w większym. Potem złożyłyśmy sobie wzajemnie życzenia i zaczęłyśmy jeść wigilijne potrawy.

Wszystko było pyszne i tak dużo, że później nas brzuchy bolały. Pośpiewałyśmy kolędy i otworzyłyśmy resztę prezentów i tak ten magiczny wieczór się kończył. Oglądałyśmy jakiś film w telewizji. Mama siedziała sobie na kanapie, Zuzia obok niej, a ja na podłodze z głową na kolanach mamy. Ewa sprzątała po kolacji i później dołączyła do nas.

Święta szybko nam minęły, trochę w domu, trochę u rodzinki. Jak zwykle pojechałyśmy z mamą do babci. Były to ostatnie święta, które spędziłyśmy razem z mamą. Za rok rzeczywiście spotkałyśmy się w większym gronie, ale jedno miejsce przy stole na zawsze pozostało puste.

Z całego serca życzę Wam wszystkim, żebyście spędzali Boże Narodzenie z rodziną, żeby trwało to jak najdłużej. Życzę Wam zdrowych, wesołych Świąt Bożego Narodzenia, dużo prezentów pod choinką, bo przecież każdy z nas zasługuje na mały podarunek.

Agnieszka Skomorow

Strefa NW

Więcej w tej kategorii: Klimat świąteczny »

Register

User Registration
or Anuluj