Jak podaje „Studium historyczno-urbanistyczne miasta Skierniewice” z 1984 roku letnicy zatrzymywali się przede wszystkim na Bielanach (obecnie okolice ul. Bielańskiej) oraz w bogatych willach przy dawnej ulicy Zwierzynieckiej (obecnie to okolice ul. Piłsudskiego). Wille te, jak choćby Rittendorfa, Rybickiego czy Kozłowskich projektowane były często przez znakomitych architektów i nowocześnie jak na owe czasy wyposażone.
Sądzić można, że krótkotrwała moda na Skierniewice jako miejscowość letniskową związana była przede wszystkim z łatwą komunikacją Koleją Warszawsko-Wiedeńską. W końcu XIX wieku podróż pociągiem z Warszawy do Skierniewic trwała niecałe dwie godziny. Dodatkową atrakcję i w pewnej mierze magnes przyciągający letników, stanowił również pałac i park cesarski. Skoro latem przyjeżdżała tu często rodzina carska, musiało to być w świadomości przynajmniej części ówczesnego społeczeństwa miejsce zdrowe i warte spędzenia wakacji.
Carowie ze świtą brali udział w polowaniach w Zwierzyńcu i Bażantarni, lasach otaczających Maków. Podczas Zjazdu Trzech Cesarzy w Skierniewicach w 1884 roku władcy skorzystali także z możliwości polowania w Zwierzyńcu. Ogółem zwierzyny padło kilkaset sztuk. Zabito 35 danieli, w tym 4 wprawną ręką cara Aleksandra III, jednego ustrzelił cesarz Franciszek Józef, a o dokonaniach w tej kwestii Wilhelma I historia dyskretnie milczy.
W tym czasie carowe z damami dworu i dziećmi spacerowały po parkowych alejkach i pewnie nudziły się jak mopsy. Trudno powiedzieć jak to znosiła i tak wiecznie skwaszona żona cara Mikołaja II – Aleksandra Fiodorowna, ale księżna łowicka Joanna Grudzińska pisała bez skrupułów do przyjaciółki: „Wytrzymać w Skierniewicach z nudów latem jest nie sposób, a co dopiero zimą”.
Jednak zwykli mieszkańcy przepełnionych dużych miast bardzo sobie cenili skierniewicki spokój i świeże powietrze. Poza tym zostać w Warszawie w czasie kanikuły było w złym tonie. O wyjazdach znanych ludzi na letniska informowały gazety. Z lokalnych atrakcji nie słabnącym zainteresowaniem cieszyły się przejażdżki łodziami po rzece. Za kościołem św. Jakuba znajdowała się drewniana przystań. Kąpiele w rzece były przede wszystkim domeną panów i dzieci, ale i paniom zdarzało się dyskretnie zamoczyć stopy. Oczywiście w kompletnym stroju, w kapeluszu i z parasolką. Spacery i pikniki w lesie miały również wielu zwolenników. Szczególnie dzieci mogły korzystać z uroków natury, niedostępnych w centrum Warszawy. Wieczorem odpoczywano na tarasie lub w ogrodzie, a służba podawała herbatę i ciasteczka. Organizowano także spotkania towarzyskie z innymi zaprzyjaźnionymi letnikami.
Po wybuchu I wojny światowej w 1914 roku przestaje się mówić i pisać o Skierniewicach jako o miejscowości letniskowo-klimatycznej. Aż do ostatnich lat.
Aneta Kapelusz