Miała świetną pamięć i niewyczerpany zasób wiedzy na temat literatury, historii i polityki. Mówiła piękną polszczyzną, dzięki czemu Jej opowieści były pasjonujące. Spróbuję, odtworzyć jedną z nich i mimo, że minęło tyle lat nadal słyszę Jej głęboki głos i wytworny sposób mówienia. Istnieje z pewnością bardzo wiele fotografii Marszałka. Jednak niewiele z nich powstało w taki sposób.
A było tak
„Latem, któregoś z międzywojennych lat pojechałam na odpoczynek do Druskiennik. W tym samym czasie przebywał tam Marszałek, który lubił ten kurort i często tu przyjeżdżał. Chętnie korzystał z samotnych spacerów po parku zdrojowym. Niestety, przed Jego nadejściem, wszyscy kuracjusze byli przez obstawę Marszałka grzecznie, ale stanowczo z parku wypraszani. Marzyłam, by udało mi się spotkać z Nim oko w oko. Szukałam okazji. Któregoś dnia zaopatrzona w aparat fotograficzny, siedziałam na ławeczce, gdy podszedł do mnie adiutant, prosząc, bym na najbliższą godzinę zechciała opuścić park.
Zrobiłam „słodkie oczy” i uśmiechając się promiennie, powiedziałam, że chciałabym wykonać Marszałkowi fotografię i bardzo, ale to bardzo proszę pana majora o pozwolenie. Widziałam, że jest w stopniu porucznika, ale pomyślałam, że uzyskam jego przychylność podwyższając rangę. Obiecałam, że zdjęcie zrobię dyskretnie i z całym szacunkiem dla Szanownej Osoby. Adiutant przyjrzał mi się uważnie. Widać lustracja wypadła korzystnie, bo zasalutował, lekko uśmiechnął się pod wąsem i powiedział, że.... wyjątkowo zezwala.
Wkrótce nadszedł z głębi alei Józef Piłsudski. Serce waliło mi jak młotem. Starałam się opanować drżące ręce. Podniosłam aparat do oczu. Marszałek zauważył mnie, pozdrowił podnosząc rękę do daszka i przeszedł szybkim, sprężystym krokiem, jakby od niechcenia wywijając laseczką. Udało się. Byłam w siódmym niebie.
Po wywołaniu filmu, okazało się jednak, że zdjęcie nie jest najlepszej jakości, ale dla mnie było najpiękniejszą fotografią Marszałka”.
Wszystko to pani Janina opowiedziała mi wiosną 1971r, kiedy o Marszałku prawie wcale się nie mówiło, a wiele osób uważało, że w 1918 roku Polska odzyskała niepodległość wyłącznie dzięki dobrej woli Lenina.
Widząc mój rozpromieniony wzrok, pani Janina obiecała, że kiedy opuścimy szpital, spotkamy się u niej w domu i będę mogła zobaczyć tę fotografię.
Znajomość z panią Janiną z czasem przerodziła się w przyjaźń, która trwała, mimo dużej różnicy wieku, aż do Jej śmierci. W czasie jednej z ostatnich wizyt otrzymałam na zawsze Jej ukochaną fotografię. Jest ona dla mnie podwójną pamiątką. Po Marszałku i po mojej niezwykłej Przyjaciółce.
Wiesława Maciejak
Skierniewice, dnia 3 listopada 2011r.