Instytucje kultury

A+ A A-

Nowe horyzonty: „I tak nie zależy nam na muzyce” w skierniewickim DKFie

Oceń ten artykuł
(14 głosów)

Z przyjemnością zawsze oglądałem filmy muzyczne, dość wymienić: „The Doors” (1991) o legendzie Jima Morrisona,

 „La Bamba” (1987), o sylwetce meksykańskiego muzyka Ricardo Valenzueli, „Backbeat” (1994), o charyzmie piątego z Beatlesów, Stuarta Sutcliffe'a i jego przyjaźni z Johnem Lenonem, „Control” (2008), o tajemnicy życia i śmierci Iana Curtisa, dokument „Leonard Cohen: I’m your man” (2005), „Rolling Stones w blasku świateł” (2008), zapis koncertu tejże grupy, czy wręcz „Stoned” (2005), historia odkrytej tajemnicy śmierci współzałożyciela i instrumentalisty formacji - Briana Jonesa.

Nigdy nie lubiłem muzycznych filmów dokumentalnych, nie licząc oczywiście polskiej szkoły dokumentu, która podobała mi się zawsze, dość wymienić: Marka Piwowskiego film „Sukces” (1968), o żywej legendzie Czesława Niemena, Tomasza Nowaka, Anny Szymanek „Sen o Victorii” (1994), o legendzie Ryszarda Riedla, Krzysztofa Magowskiego „Sie macie ludzie” (2004), również o sylwetce wokalisty grupy „Dżem”, czy Jerzego Zalewskiego „Tata Kazika” (1993), o charyzmie personalnej Stanisława Staszewskiego, i jeszcze parę innych filmów.

„I tak nie zależy nam na muzyce” to dokument o japońskiej scenie muzyki niezależnej. Japońscy artyści, inspirując się dźwiękami industrializacyjnymi, poszukują alternatywnych dźwięków. Na śmietnikach znajdują dla siebie instrumenty (stary gramofon z płytą winylową, starą gitarę elektryczną). Jeden z muzyków wykorzystuje dźwięk bicia swojego serca jako podkład do jednego z utworów. Artyści bawią się instrumentami, eksperymentując z nimi, wydobywają przerozmaite dźwięki. W tym celu wykorzystują pudło rezonansowe wiolonczeli (duszę instrumentu) w celu uzyskania zwielokrotnionych dźwięków. Eksperymentują z korpusem gitary elektrycznej, a także ze szpiczastą nóżką wiolonczeli.

Nihil novi sub sole, pomyślałem, w końcu każdy filolog, który ma w jednym palcu odrobinę etymologii, wie, że instrument to z łaciny narzędzie. Zatem właściwie wszystko może być instrumentem muzycznym. Pytanie tylko, czy takie podejście niezależne od lutników, sklepów muzycznych, pośredników etc. jest alternatywne czy też odkrywcze?

Od dziecka wiedziałem, że nalane różne ilości cieczy do naczyń (na przykład kieliszków do wina) czy też w różnych proporcjach ucięte szyjki butelek tworzą gamę. Widziałem również perkusistów grających na beczkach, multiinstrumentalistów grających na dziesięciu instrumentach naraz czy też pana grającego pałkami na krześle w warszawskim metrze Centrum. Toteż film nie zaskoczył mnie innowacyjnością prezentowanych pomysłów muzycznych.

Jednakowoż przyjemnie było posłyszeć japońską muzykę na wtorkowym seansie w towarzystwie, licząc Panią Piotrowicz, trzech audiowizualnych odbiorców na widowni.

Artykuły powiązane

  • To już 40 lat DKF Eroica

    13 i 14 marca 2018 roku Dyskusyjny Klub Filmowy EROICA" obchodził jubileusz 40.lecia powstania

  • 35-lecie DKF "Eroica"
    • 12-14 marca - MAGIA KINA z okazji 35-lecia DKF “Eroica
  • 2. Tosiek mały Festiwal Filmów Polskich

    21 - 25 września - 2. Tosiek mały Festiwal Filmów Polskich

  • Przegląd Filmów Duńskich

    26 - 29 czerwiec - Przegląd Filmów Duńskich

  • Etiuda & Anima w skierniewickim DKF-ie

                Podobnie jak Witkacy kina nie lubię, ale je cenię. W związku z tym, chodząc na zajęcia z filmu mojej alma mater, celowo zrezygnowałem ze specjalizacji filmowej na rzecz innych specjalizacji.

  • Trzy dekady z DKF Eroica

    ,,Nieważne, gdzie się stawia kamerę, ważne - po co..." - to stwierdzenie Krzysztofa Kieślowskiego mogłoby być mottem dla seansów w skierniewickim Dyskusyjnym Klubie Filmowym „Eroica”. Mijają lata, zmieniają się trendy, rządy, sytuacje, a DKF „Eroica” wciąż dzielnie niesie „w lud kaganek oświaty”.

Register

User Registration
or Anuluj