A+ A A-

Kampania 1939 roku

Oceń ten artykuł
(3 głosów)

Od dziesiątków lat we wrześniu wracamy do czasów Kampanii Wrześniowej 1939r., wojny, która zostawiła blizny na każdym skrawku polskiej ziemi.

Skierniewice, też zbombardowane, straciły w wyniku nalotów ok. 200 osób, warto przypomnieć, że w czasie nalotów zbombardowano Kościół Św. Jakuba.

Otrzymałem, nijako w spadku, dokumenty, fotografie, relacje po świętej pamięci Jerzym Butwiłowiczu, kapitanie w 28 Pułku Artylerii Lekkiej, w którym dowodził 5 baterią. Wśród wielu dokumentów szczególną wagę przykładam do sprawozdania z Kampanii Wrześniowej odnoszącej się do tego pułku, a dotyczącej m.in. Skierniewic i okolic. Relacja składa się z 5 stron maszynopisu, z których fragmenty interesujące nas znajdują się na stronie 4 i 5. Przed laty kopie tej relacji udostępniłem Karolowi Zwierzchowskiemu, który pisał o tym wydarzeniu w swojej monografii o Skierniewicach.

 

 

Jerzy Butwiłowicz urodził się w Warszawie 22 listopada 1898r. był synem Heleny Macierewicz h. Bogoria, która w latach 20-tych była primadonną operetki warszawskiej i występowała pod pseudonimem Helena Bogorska (Jerzy Waldorff pisał o niej, że była nazywana słowikiem Warszawy). Jerzy Butwiłowicz od dzieciństwa angażował się we wszelkie działania na rzecz odzyskania niepodległości Polski, więc wstąpienie do wojska rodziny nie zaskoczyło, choć oczekiwano, że wstąpi do kawalerii, bo był wielkim miłośnikiem koni i miał piękne wierzchowce, stało się inaczej, od początku służby w wojsku polskim służył w artylerii. Był człowiekiem wielkiej skromności i niespotykanej kultury osobistej, biegle władał językiem francuskim, niemieckim, rosyjskim, a wyjątkowy takt w życiu codziennym był przyczyną, iż często pełnił funkcję adiutanta pułku. Po kampanii wrześniowej był więźniem obozów jenieckich, po wojnie wrócił do kraju, ale w wojsku polskim nie było dla niego miejsca, choć było ono całym jego życiem.

 

 

 

 

 

A oto fragment oryginalnej relacji:

Pan Ważniewski w książce pt. „Na przedpolach stolicy 1939-1945” pisze: „pod Kamionem w dniu 10 września 1939 r. w niedziele ok. godz. 10 podjazd niemiecki, składający się z samochodu osobowego, 4 czołgów i 4 samochodów ciężarowych został rozbity przez wojsko polskie, które zniszczyło samochód osobowy, 3 czołgi i 3 samochody ciężarowe. Zginął dowódca podjazdu i ok. 80 żołnierzy niemieckich, zostali oni pochowani we wsi Pamiętna przy zakręcie szosy na polu Władysława Żukowskiego. Następnie w 1940 lu 41 r. ten prowizoryczny cmentarz niemiecki został przeniesiony na pole w Kamionie nad rzeką Rawką, a chyba po roku i tam został zlikwidowany.”

Natomiast Jan Kalisiak wywodzący się ze wsi Pamiętna wspomina: „byłem naocznym świadkiem będąc w domu rodzinnym we wsi Pamiętna w odległości ok. 1,5km od miejsca rozbicia pojazdu, widziałem jak Niemcy jechali niczym na defiladę, a po ok. 0,5h widziałem jak uciekało ze 100 Niemców rowami, w kierunku Skierniewic. Za nimi wycofywał się jeden czołg i jeden samochód ciężarowy. Wraki zniszczonych pojazdów zostały usunięte dopiero po kilku miesiącach.” (relacja Pana Kalisiaka zawarta w książce Karola Zwierzchowskiego).

Bardzo jestem rad, że po latach pozostał w pamięci ślad o tym dzielnym, mądrym człowieku.

Jan Kazimierz Jagodzki

Register

User Registration
or Anuluj