A+ A A-

Józef Kotlarski

Oceń ten artykuł
(3 głosów)
Józef Kotlarski, fot. Aneta Kapelusz Józef Kotlarski, fot. Aneta Kapelusz

artysta ludowy (1924-01.06.1998)

 

   Reportaż o panu Józefie Kotlarskim nagrałam kilka miesięcy przed jego śmiercią. Tekst o nim był już publikowany w gazetach, reportaż emitowany w radiu. Ale jeszcze raz przywołajmy pamięć tego niedocenionego człowieka – ARTYSTY. Cześć jego pamięci.               

………………………………………………………………………………………………………………….                                                                     

     Od wiosny do jesieni przejeżdżając drogą przez wieś Bednary niedaleko Skierniewic, można zobaczyć starszego pana, który na dużych płótnach, ustawionych przed obórką maluje swoje wspomnienia. Zaciekawieni ludzie zatrzymują się, zaglądają na podwórko, robią zdjęcia. W wiejskim pejzażu rolnik z pędzlem i paletą w dłoni to widok niecodzienny. Artyści ludowi łatwego życia nigdy nie mieli. Talent skazywał ich na kpiny otoczenia i epitety w rodzaju odmieńców i dziwaków. Ale pasja potrafi przezwyciężyć wszystko.

 

O NATCHNIENIU

     „Jak się obraz zaczyna, to trzeba mieć natchnienie. To jest najważniejsze. Bez natchnienia nic nie wyjdzie. Nieraz to w nocy wstaję, maluję. A nieraz to się zmuszam. To tak kilka dni kołuje w głowie, żeby coś zrobić. I musi człowiek coś stworzyć, choćby całą noc nie spał. Bo tak to już jest u malarzy i innych artystów. No, pcha człowieka, jakby szatan pchał”. - Józef Kotlarski od dzieciństwa czuł coś takiego. – „Musiałem wymalować to, co widziałem. Już od małego miałem takie natchnienie”.

          Józef Kotlarski urodził się w 1924r. w Kompinie (wieś w gminie Nieborów). Odkąd sięga pamięcią uwielbiał rysować. W pięcioklasowej szkole elementarnej, do której uczęszczał będąc dzieckiem, otrzymał pierwszą nagrodę za rysunek pt: „Pogrzeb Piłsudskiego”. Wspomina to ze wzruszeniem. Potem dostawał też inne nagrody, brał udział w konkursach, wystawach. Zaprasza mnie do swojego skromnego i zimnego pokoiku (mamy przedwiośnie). Wszędzie obrazy. Na ścianach dyplomy i wyróżnienia. Oglądam listy pochwalne, artykuły prasowe, zdjęcia z wystaw w towarzystwie znanych osobistości, zdjęcia z reporterami TVP, którzy robili reportaże o Kotlarskim. Wyblakłe cienie przeszłości. Bo teraz Kotlarski już obrazów nie wozi na wystawy. Zdrowie nie to, co kiedyś. Ale maluje, bo bez malowania żyć się nie da.

 

O WOJNIE

     Gdy Kotlarski był nastolatkiem wybuchła druga wojna światowa. Wiele widział, wiele przeżył. Pamięta to i maluje. Rozwija przede mną długie, prawie dwumetrowe płótno. „To jest mój najważniejszy obraz – Forsowanie Bzury w 1939r. Tym bardziej, że jak pisano nikt tego wcześniej w taki sposób nie namalował. Nikt z zawodowców nie odważył się podjąć tego tematu. Chcieli mi dać za ten obrazek 20 baniek. Ale ja mówię: Co?! 20 baniek za taki obraz! To jest mój obraz – artysta uśmiecha się z dumą. – Proszę popatrzeć. Tu jest kościół w Kompinie, był spalony. A tu kolorowe budynki, jak się wjeżdżało do Kompiny. Tam był sklep, a tu już nie ma tej kapliczki. To był święty Jan Nepomucen, została tylko podstawa i mieszkańcy postawili na niej krzyż. O, a tutaj nasze wojsko forsuje Bzurę, strzela do samolotu niemieckiego, piechota szła, most był zerwany. A ten żołnierz był ranny i zmarł. Pochowali go na polu, a potem ekshumowali i przenieśli na cmentarz wojskowy w Kompinie. O, tu go zastrzelili… - Kotlarski przesuwa palcem po płótnie, jakby to była mapa. – nie, bardziej w tym miejscu”. Kotlarski zamyśla się, smutnieje, podchodzi do starego kredensu. „Mogę pani takie pismo pokazać?” Oczywiście. „Mam taki list z wojny. Żołnierz w Kozłowie był zabity i jak był chowany, to mu ten list wyjęli. On opisuje swoje ostatnie godziny.” Biorę do reki pożółkły kawałek papieru. Czytam na głos: „Kochana mamo. Jestem w pobliżu Sochaczewa. Dowiedziałem się, że Sochaczew został zbombardowany, że wszyscy mieszkańcy zostali ewakuowani. Widocznie przeznaczeniem moim jest zginać w pobliżu miasta, w którym się urodziłem. Walczę w pobliżu Kompiny. Siedzę w okopie i czekam na śmierć. Nieprzyjaciela nie widzę. Jedynie samoloty i artyleria nie dają nam spokoju. Walczymy z wrogiem niewidzialnym.”. Kotlarski patrzy mi prosto w oczy: „Ja do tego namaluję obraz.”

 

O ŻYDACH

     Jeden z obrazów „bednarskiego Nikifora” szczególnie przykuwa uwagę. Jak pozostałe płótna, utrzymany jest w stylu swoistego naiwnego realizmu czy prymitywizmu, ale jest w nim jeszcze coś innego. Jest na swój sposób symboliczny, surrealistyczny. Pośrodku wielka Gwiazda Dawida, obok menora i inne symbole judaizmu, w tle ogień, skłębione sylwetki Żydów. „Co to za dziwny obraz?” – pytam Kotlarskiego. „To jest schyłek getta w Warszawie. Ale to nie jest jeszcze obraz. Dopiero szkic. Przerobię to na duży obraz, wielki. Chcę to wymalować póki jeszcze żyje. To była wielka tragedia i to była wielka walka. Ci ludzie nie mieli żadnych szans. Nie to, że ja jakoś specjalnie za Żydami jestem, ale człowiek to człowiek. Czy Żyd, czy Polak, czy Niemiec. Dużo o tym myślałem i chcę tym ludziom z getta oddać taki honor.”

    Uciekając z getta Żydzi chowali się po okolicznych wsiach. Nie wszyscy gospodarze mieli odwagę ukryć ich w swoich gospodarstwach. Trudno się dziwić. Czasy były niebezpieczne. Żydzi mieszkali pod mostami, w lesie. Umierali z głodu i zimna. Na jednym z obrazów mężczyzna jedzie wozem, a na przeciwko drepcze skulona kobieca postać. „To jest obraz z 1942r. „Żydówka”. Była wtedy zima, minus 20 stopni. Jechałem wozem, z mlekiem. Drogą szła Żydówka, obnażona, nogi gołe, trup chodzący, gdzieś od ludzi się wymknęła. Spytałem czy może chce się napić mleka, ale ona nie odpowiedziała, to już był żywy trup. Może z kilometr jeszcze uszła. To jest historyczny obraz.”

      To jest wstrząsający obraz.

 

O NIEMCACH

    - „Ostatniego listopada 1942 roku byłem wywieziony do Niemiec, do miasta Kiel” – mówi Kotlarski. I to wydarzenie także upamiętnił w swoich obrazach. Płótno „Ucieczka z transportu” to wspomnienie po wywózce do Niemiec. W pociągu miedzy Warszawą a Jackowicami zabito 32 osoby. Pociąg zatrzymał się w Sochaczewie. Wyskoczył z niego młody mężczyzna, biegł przez peron i przeskoczył przez murowany płot. Niemiecki żołnierz zaczął go gonić z karabinem, ale przewrócił się, wypadł mu magazynek, a chłopak się uratował. Kotlarski nie jest do końca zadowolony z tego dzieła. – „Powinienem je przedłużyć, bo tu nie widać, jak on przez ten płot przeskakuje. A to był piękny skok. Skok po życie!”

      W Niemczech Kotlarski pracował w firmie węglowej, ale nie porzucił malowania, nawet w tak ciężkich chwilach. „Tam namalowałem wielki obraz, na całą ścianę, ale nie wiem co Szwaby z nim zrobiły. Pewno zniszczyły. Nazywał się: Artyleria niemiecka strzela do samolotów amerykańskich. Mazakami ten obraz malowałem. Wieczorami.”

      O Niemcach Kotlarski dobrych wspomnień nie ma. Pamięta bitwę nad Bzurą, pamięta, jak Niemcy szli polami od Bednar i strzelali. – „O, tu poobcinane drzewiny są, bili po drzewinach i kładły się jak pod kosą. To mój dom, stodoła się spaliła” – pokazuje następny obraz swojego życia.

 

O KSIĘŻAKACH

      Mimo, że główną tematyka obrazów Józefa Kotlarskiego są wydarzenia drugiej wojny światowej, których był świadkiem, nie pomija tematyki folklorystycznej. Maluje obrazy z życia wsi, sceny rodzajowe i charakterystyczne dla Ziemi Łowickiej obrzędy ludowe: Procesja Łowicka, Wesele ludowe, Matka Boska Łowicka. Płótno „Na targu w Łowiczu” przywołuje uśmiech na twarzy Kotlarskiego – „Jak byłem mały, pojechałem z rodzicami na targ. Ojciec świniaki hodował. Przyszli rzeźnicy, pijani, z wielkimi brzuchami i mówią: Ile chcecie za te małpę? Na świniaka tak gadali, że to niby chudy i żeby tanio kupić.” Na innym obrazie hoża Łowiczanka bawi się z pieskiem. Tytuł obrazy: „Maryśka pasie krowy”. Bardzo mi się ten tytuł spodobał. „Ta Maryśka to jakaś pana znajoma?”_ pytam. „Nie, gdzie tam. Trzeba jakoś nazwać obraz. A wtedy to Maryśki pasły krowy” – śmieje się Kotlarski. Oglądam inne obrazy: Młockę, Witos przemawia, Walka o stację Bednary, Brzeg Bałtyku (namalowane z wyobraźni, Kotlarski nad morzem nigdy nie był). Zastanawiam się, jak sąsiedzi odnoszą się od malarza. Jak jest postrzegany w swoim otoczeniu? – „Sąsiedzi, jak to sąsiedzi, no wie pani, albo gębę zamknie, albo powie: nie ma co robić, to maluje. Różne są ludzie. Ile ludzi, tyle zdań.”

       I niech no tylko zrobi się ciepło i słonecznie, Kotlarski wystawi sztalugi przed obórkę. Planuje ukończyć „Schyłek getta” i namalować „Bitwę pod Monte Cassino.”

………………………………………………………………………………………………………………….

P.S. Trzy miesiące po nagraniu tego materiału Józef Kotlarski zmarł nie ukończywszy obrazów.

Aneta Kapelusz

 

 

 

Register

User Registration
or Anuluj