A+ A A-

Kufelek po pięćdziesiątce

Oceń ten artykuł
(0 głosów)
50.jubileuszowa biesiada Bractwa Piwnego 50.jubileuszowa biesiada Bractwa Piwnego

Wiek można mierzyć w latach lub biesiadach. Pięćdziesiąt lat to wiek poważny. Pięćdziesiąt biesiad to osiąg ledwie nastoletni. Skierniewickie Bractwo piwne liczy 50 biesiad. Życie przed nim. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by już teraz układać na jego cześć i śpiewać kuplety, lub raczej kuflety.


 
Hej, spotkały się kamraty w Art de Grandzie.
Czegóż można się spodziewać po tej bandzie?
Co wychleją, to wyleją,
W międzyczasie obgadają jakąś Andzię.

Hej, podnieśli kufle w górę, sursum corda!
Spływa piana, roześmiana w mordę morda.
Kapela grać! Barmani lać!
Wszyscy równi, nie udaje żaden lorda.

Hej, stuknęły się kamraty szklenicami
Hej, zagrała im kapela nad uszami
Beczka piwa, beczka śmiechu
Raz to Żywiec, a raz Lechu z bąbelkami.

Zasępił się kamrat jeden, Bóg wie czemu
Pewnie temu, że już wypić więcej nie mógł.
Czołem zaraz w blat przyłoży
Nagle ożył, kufla szuka, znów chce się mu.
 
 

Guru piwoszy Zbyszek Gradowski z rozrzewnieniem spogląda na pożółkłe etykiety i fotografie pozostałe po browarze pierwszego niegdyś w mieście obywatela Władysława Strakacza. Na pewno żałuje, że stowarzyszenie nawiązujące do świetnych tradycji piwnych miasta narodziło się tak późno. Pamiątek ocalałoby więcej. Żałuje, że nikt już prawie nie pamięta smaku piwa ze skierniewickiego browaru. Gdyby została choć receptura, coś można by było uwarzyć. A tak?...

Skoro nie da się odtworzyć browaru parowego ani też smaku piwa, pozostaje tylko oddać hołd znanemu Polakowi. Batalia o nazwanie imieniem Strakacza skweru przed starostwem powiatowym nie została dom końca przegrana. Inicjatywie tej, autorstwa Bractwa Piwnego, przeszkadzano na różne sposoby. A to że pomnik  na skwerze niesłuszny,  bo Sowietom poświęcon,  a to że pan Władysław Strakacz pozdrawiał Niemców za okupacji gestem potwierdzającym, iż zrozumiał, że zamawiają pięć piw. Cóż to może mieć za znaczenie dzisiaj, gdy papieżem jest były skaut, i to nie piwny, a taki jakby skautjugend, a premierem Polski gostek, który do dziadka mógłby mówić per Grossvater?  Przyczyny nienazwania skweru imieniem Strakacza można niniejszym ogłosić za nieważne.

Skierniewiccy kamraci piwni nigdy nie chcieli być jedynie przedłużeniem uchwytu od kufla. Od swojej pierwszej biesiady doznawali wzruszeń. Wzruszał ich na przykład los sierot w placówkach opiekuńczych. Dlatego odejmując sobie czasami kufel od ust składali się na różne potrzebne dzieciom rzeczy. Zakupione przez nich pralki dla placówki w Strobowie przeprały tony  ubranek i prałyby pewnie do dzisiaj, gdyby składkowych funduszy wystarczyło na Calgon. Nic dziwnego, że teraz gdy kamraci zapraszają do siebie na występy jakąś młodzież zdarza się, że ta występuje bez ubranek. Jeden z krakowskich lokali piwnych nazywa się „Piwnica pod Złotą Pipą”. Że też krakusy zawsze muszą być w szpicy…

Niektórzy postrzegają Bractwo Piwne jako zakonspirowaną przybudówkę Greenpeace. Jego zasługi dla ekologii i zdrowia są nieocenione. To już nie tylko samo piwo, o którego właściwościach leczniczych napisano książki grube jak brzuch kamrata. To także wycieczki rowerowe, wiosenne i jesienne wjeżdżanie w paszczę puszczy. Przy tym wjeżdżanie rodzinne. Za posiadanie rodziny dostaje się dodatkowe punkty. Single dostają nagrody pocieszenia w postaci świateł odblaskowych. Mają je nosić jak piętno.

Jako organizacja na poły cyklistyczna, Bractwo Piwne nie ma co liczyć na popularyzację z ambon. Gorszy od cyklisty może być tylko mason lub Żyd. A przecież zgromadzenie piwoszy jest w jakimś sensie przedłużeniem dzieła trapistów, XVII-wiecznego zakonu cystersów reformowanych (milczących) , którzy zasłynęli z warzenia mocnego piwa. Podobieństwa? Cystersi ślubowali Bogu skrajne ubóstwo. Dlatego prawie każdy kamrat wygląda jak cysters, a tylko co trzeci jak cysterna. Są też różnice. Skierniewiccy trapiści są gadułami niczym dobry wojak Szwejk. Milczkami są tylko wówczas, gdy skarbnik pyta: „Kto jeszcze nie dał składki?”

Bractwo Piwne swoją pięćdziesiątą biesiadą wita wiosnę. Dla kamratów ma to być złota wiosna. Jak piwo, w którym topić będą zimowy smutek i marzannę. W końcu misją bractwa jest szerzenie kultury piwa – uświadamianie, że złoty napój i wszystko, co z nim związane może być wartością i w dobro się zamieniać.

A teraz zagadka. Czy jeśli wypełnimy słoik kamieniami – jest pełny? I odpowiedź: nie, gdyż możemy jeszcze nasypać żwiru między kamienie, a gdy dobrze potrząśniemy, w wolną przestrzeń z powodzeniem uda nam się jeszcze dosypać sporo piasku. Choć wypełniony równo z brzegiem, nasz słoik wchłonie jeszcze przelane z butelki piwo. Ten słoik to nasze życie. Nieważne, co go wypełnia.  Zawsze jeszcze znajdzie się miejsce na jedno piwko.

Ale kamrat
Andrzej Smyczek

Register

User Registration
or Anuluj