A+ A A-

Gurzuf w Piwnicy

Oceń ten artykuł
(28 głosów)
2012r. Koncert Gurzuf, fot. A.Hanuszkiewicz 2012r. Koncert Gurzuf, fot. A.Hanuszkiewicz

Koncert Gurzuf (białoruskiego duetu) dn. 27 V 2012 w podziemiach postbrowarni Strakacza w Piwnicy u Artystów.

             Pamiętam jeden z pierwszych moich instrumentów – zielony akordeonik „Małysz” z szesnastoma guzikami basowymi. Pachniała jego harmonijka, lśniły klawisze, a ja delikatnie próbowałem wydobywać z niego proste melodie. Dostałem go w małej drewnianej walizeczce zapinanej na haczyk. Zawsze lubiłem dostawać instrumenty, a to był kolejny, który dostałem. Z dzieciństwa pamiętam jeszcze pomarańczowy zabawkowy fortepian, drewnianą harmonijkę, pałeczkowy bębenek, drewniany flet, gitarę klasyczną i jeszcze parę innych drobiazgów.

Ale wcześniej miałem jeszcze inne doświadczenie z akordeonem.

            Gurzuf - fot. A.HanuszkiewiczBędąc w przedszkolu, przygotowywaliśmy stroje, przebrania, które mieliśmy użyć w czasie choinkowej zabawy. Ja swoje manu propria zrobione ubranie odłożyłem na górną półkę, do której dosięgałem, wchodząc na taboret. W dzień „choinki” przyszedłem już w trakcie zabawy. Zobaczyłem akordeonistę grającego „Kaczuchy”, siedzącego centralnie pod moją półką. Pamiętam siłę tego instrumentu oraz siłę artysty pompującego miechem powietrze wprowadzane w piszczałki instrumentu. Moi współprzedszkolacy tańczyli „Kaczuchy”, pan grał z werwą, a dla mnie ten jego utwór zdawał się nie mieć końca. Nie mogłem bowiem dostać się do swojej półki.

            Zrozumiałem wtedy moc tego instrumentu, jego bogate brzmienie, jego charyzmę…

            Po raz pierwszy na koncercie Gurzuf byłem jesienią w 2010 roku. Dowiedziałem się o tym zespole od Robka Paluchowskiego, który ofiarował mi bilet na koncert duetu dla dwóch osób z autografem Robka. Mam go do dzisiaj. Jedna z niewielu pamiątek, jaka mi po nim została, nie licząc foldera z premiery „Tra-ta-ta” w Łowiczu w 2003 roku i może jeszcze paru innych folderów. Koncert miał miejsce w sali kameralnej skierniewickiego MCK-u.

           Pamiętam, jak Robek zachwycał się koncertem grupy. Zajął miejsce naprzeciwko dwóch artystów siedzących na krzesłach i władających swoimi dużymi instrumentami (akordeonem i perkusją). Robek siedział w pierwszym rzędzie, po każdym utworze wyrażał swój zachwyt, a po koncercie, kiedy ustał ostatni dźwięk akordeonu, zanim jeszcze rozległy się brawa, słowem wyraził swoje zdumienie.

            Gurzuf - fot. A.HanuszkiewiczW czasie koncertu w Art de Grandzie artyści grający stricte instrumentalnie, bez śpiewu czy melorecytacji poprowadzili słuchaczy poprzez różne style i gatunki muzyczne: jazz, folk, a także psychodeliczne brzmienia. Od subtelnych nastrojowych dźwięków do emocjonalnego ciężkiego brzmienia, które nadawali, uderzając w instrumenty perkusyjne czy machając miechem akordeonu. Audytorium siedziało na skórzanych kanapach, wsparte na poduszkach. Na stolikach paliły się świece. Koncert rysował na twarzach publiczności wiele emocji, pozostawił przestrzeń do rozmyślań o muzyce i nie tylko. Były owacje, były bisy.

            To było kolejne moje akordeonowe wspomnienie, pomijając jeszcze inne, które miały miejsce w ramach skierniewickiego Festiwalu Muzyki Romantycznej, czy też biorąc pod uwagę koncerty Antoniny Krzysztoń, Renaty Przemyk, Raz dwa trzy, Dżemu (Partyzant grający na akordeonie), Bunkra i innych…

 

Daniel Ciesielski

fot. Adam Hanuszkiewicz

Artykuły powiązane

Register

User Registration
or Anuluj